Warmia albo stara baśń nikt jej już dziś nie pamięta miłość i melancholia pod niskim niebem kraina senna i krzyk żurawi w różowy poranek a o zachodzie na bure wzgórza słońce wylewa starą krew
nadzieja dnie polane miodem słońce na wielką zgodę lipca i sierpnia drzewa jak rzeźby w południe zapatrzenie i zadziwienie a miłość łopoce na niebie więc tanio sprzedaję mój smutek i modlę się o znak kłaniam się świętej trawie i swój sznur do nieba plotę z wiary, nadziei i miłości