Strona 108 i 109

jednia – wygodnia
            maj 84
Obdarzył mnie Bóg wolnością szczególnego rodzaju i nie bardzo wie, co z tym zrobić. Odczuwam, że jest zakłopotany swoim gestem, a ja służę jako odgromnik. Otrzymać takie beneficja bez prawa dyspozycji, przyznacie państwo, wyrafinowana łaska. Nie winię nikogo, winnych nie ma. Jest robota, która wre i swoją rolę spełnić musisz. Nawet taki niespolegliwiec jak ja na coś Panu jest potrzebny. A choćby Pana nie było, to lepiej jest mniemać, iż dzierżawca też wie, co robi. Ach, gdyby jeszcze nie te rajskie sny, cudne przeczucie i pamięć starsza od wszystkiego, że kiedyś pasowałem jak śruba do nakrętki. I tak co dnia zwodzi mnie ona: jednia-wygodnia.
celtycka harfa
niech będzie to poranek utkany ze słońca
i pragnień pierwszych tak delikatny że
nie wypowiem
wtedy ona otwiera legendy
słyszysz jak ptak szamoce się w sieci
wszystko rusza się a stoi
dźwięczy
w złotej poświacie lasu Broceliande
kwiat i wiatr pamięć traw sen skał
chwała i mech porasta kamień kamień porasta
milczenie wciąż dalej dalej
rośnie ten zamek na schodach stara krew
ktoś kogoś kochał i o tym ten śpiew
stępa brzmią kroki baśniowego konia
jak struny
miecze majowego deszczu pękają wzniośle
tak oto w święty czas przeźroczysty pochód
wznosi się nad las i morze i póki dźwięków
póty życia
O! aż kamień krzyknął
            Sulima-Suryn, Darski

Poprzednia  Następna