Strona 60 i 61

W czasie, gdy chorował na kartkach notesu, a potem, gdy nie miał już siły notować nagrywając na kasetę, prowadził długie rozmowy z Tomaszem. Te rozmowy Wacław Sobaszek skrupulatnie potem spisał i wydał jako „Dialogi z Tomaszem”. Okazuje się, że Tomasz – postać z wewnętrznego dialogu Suryna, to postać historyczna, autor Piątej Ewangelii, gnostyckiego rękopisu odnalezionego w Nag Hammadi. Tomasz jest tutaj jego mistrzem, a jednocześnie alter ego. Andrzej zadaje pytania, Tomasz odpowiada, tłumaczy mu świat i jego samego, prowadzi przez chorobę, przez wspomnienia, towarzyszy na drodze od starego do nowego, asystuje w przepoczwarzaniu się. Dzięki Tomaszowi, dzięki temu wciągającemu z nim dialogowi bolesna, samotna wędrówka staje się bardziej znośna. Pełna jest jeszcze zakrętów, przeszkód i pułapek, ale zmierza do światła, a Andrzej może obserwować siebie z dystansu i swoje zmagania odnotowywać z autoironią.

- Przyjrzyj się sobie – mówi Tomasz – arcykomiczna postać, żadne dramaty, demonizmy nic tu nie podmalują. Śpiący Bóg na wygnaniu, pijana pretensja czy jak chcesz. Śmiej się na cały kosmos, ale śmiej się za sobą a nie przeciw sobie. Kiedy się obudzisz, przyznasz mi rację, rację przez śmiech, będziesz się śmiał przez tydzień, a radował bez końca.  

Poczułem się lepiej. Rozglądałem się za smutkiem. Niknął. Jak mgła w południe. A mnie wypełniała lekkość i ufność. Pewnie trochę taka, jaką ma odcięty ze stryczka. Trochę nowa, co przelewa się przez umysł. Rozniosła w nic koncepcje i pozostawiła na całkiem realnej ławeczce przed domem, którego ściany tężały od upału. Odetchnąłem i poczułem ogromny głód. Ale głód na coś, czego sobie od bardzo dawna wzbraniałem. Podbiegłem do kredensu, wyszperałem czekoladę, moją ulubioną – niemiecką z orzechami. Wyłuskałem błyskawicznie z papieru i pochłonąłem, popijając letnią herbatą. Poczułem się znacznie lepiej. Poczułem się znaczenie teraz i znaczeniu tu. Mlaskałem i mrużyłem oczy. Byłem kotem, słońcem, czekoladą, ławką. Najmniej zaś tym, który właśnie odchodzi na zawsze. Tomasz rechotał. Ja też.

- Wiosłuj, wiosłuj przez ocean radości, wiosłuj, wiosłuj przez morze oddechu.
Promień wraca do słońca.

Poprzednia  Następna