– Zawsze interesował się medycyną alternatywną, buddyzmem, lamaizmem, mistyką z tym związaną. Tworzył swoją własną filozofię, która moim zdaniem zawierała elementy kryptohipisowskie połączone z interesującymi go motywami różnych systemów religijnych – mówi Wojciech Darski. Jego filozofia była próbą odnalezienia się w tym świecie, którego istotą jest przecież chaos. Potrzebował jakiegoś uporządkowania tego chaosu, a jednocześnie miał świadomość, że ogarnąć się go nie da, że te próby muszą pozostać nieudane.
– Wypracował sobie własną duchową ścieżkę, która pozwalała mu zarówno na studiowanie encyklik Jana Pawła II, jak i nauk różokrzyżowców, inspirowali go chrześcijańscy mistycy, ale też mistrzowie buddyzmu, spotykał się z benedyktynami w Tyńcu i Lubiniu i praktykował medytację zen – mówi Waldemar Czechowski.
Ta ścieżka okazała się jednak wyboista i nie wolna od pułapek, a proces przepoczwarzania się bolesny, pełen rozterek i wątpliwości rozświetlanych od czasu do czasu poczuciem Jedni, które było jednak kruche i ulotne i pozostawiało po sobie niemożliwą do ukojenia tęsknotę. Spadał więc Andrzej z glorii i wysokości w kolejną i kolejną czarną dziurę niespełnienia, by znów szukać światełka w tunelu. Na nitkach nadziei w tę i w tę – zapisał w notesie.
Niektórzy uważali, że zgubił się, skręcił na duchowe manowce, bo wtedy, po otwarciu granic Polska stała się dobrym gruntem dla działalności różnego rodzaju duchowych mistrzów i rzekomych mistrzów. W ramach rosnącego u nas w siłę nurtu New Age pojawiło się mnóstwo nowych religijnych formacji, a wiele z nich głosiło, że świat znajduje się właśnie w punkcie zwrotnym, że niedługo nastąpią radykalne zmiany społeczne, że otworzą się nasze umysły, podniosłą wibracje, bo oto z Ery Ryb przechodzimy do duchowej Ery Wodnika i odtąd będziemy żyć w harmonii, miłości, braterstwie – w Jedni i będziemy posiadać kosmiczną świadomość. Andrzeja uwiodła ta obietnica. A na Warmii zetknął się z sektą Antrovis.
– Na pewno poważnie sobie zaszkodził kontaktami z Antrovisem – sądzi Jan Rylke. Na Warmię przyjechała wtedy pewna Polka z Norwegii. Barwna postać, aferzystka. Wynajęła koło Pupek młyn i Antrovis tam wpuściła. Waldek Czechowski też zainteresował się tymi ludźmi, ale całej historii przyglądał się tylko z zewnątrz, jak to filmowiec. Chciał poznawać, ale nie zagłębiał się, nie praktykował, zachował dystans. Andrzej natomiast dał się uwieść. Założyciel sekty, Edward Mielnik miał ponoć silną, magnetyczną osobowość. Właściwie od tej pory, gdy Andrzej się z nim spotkał zaczęły się jego problemy ze zdrowiem. Nie wiem czy rzeczywiście ma to związek z Antrovisem, ale na pewno te fakty zbiegły się w czasie. Ja dość wcześnie spotkałem się z tematem, nazwijmy to duchowych manowców i w związku z tym zachowywałem tu dużą ostrożność. Z Andrzejem o Antrovisie w ogóle nie rozmawiałem, bo on był za bardzo zaangażowany.
– Pamiętam, że mówił mi coś o tej sekcie – wspomina Wojciech Jacob Jankowski. Po spotkaniach z nimi zaczął mówić, że jest Syriusza. Ty też jesteś z Syriusza, ale masz sklerozę – mówił do mnie. Traktowałem to jako kolejny przejaw jego zgrywu, ale przez tą apokaliptyczną sektę, to że jest z Syriusza potraktował w pewnym momencie poważnie. Uwierzył, że Ziemia ma zostać zgładzona, a z Suriusza mają przylecieć kosmici, by ocalić wybrańców, członków tej sekty oczywiście. Opowiadał mi o tym, ale nie znalazł we mnie zrozumienia dla tej idei, więc nie narzucał się z nią.
– Któreś nocy, gdy spałem w alkierzu obudziło mnie gorąco – wspomina Jacob. Słyszę, że Andrzej dokłada do pieca. Co robisz, chłopie – pytam? Zimno mi – mówi. Jak to zimno? Jest ukrop, pocę się i spać nie mogę. Łapy precz od pieca. Nie słyszysz, że huczy tak, że zaraz wybuchnie? Właź do śpiwora i śpij! – warknąłem przewracając się na drugi bok. Andrzej kręcił się jeszcze po domu, nie wiem czy tej nocy zasnął. Niedługo potem poczułem straszne zimno w trzewiach. Puste wnętrzności wypełnił strach. Nie znałem takiego uczucia wcześniej. To był jego strach. Myślę, że strach to uczucie, którego Andrzej często doświadczał. Długo nie mogłem tego zrozumieć. Czego się boisz? – spytałem kiedyś. Siebie – odpowiedział.