Strona 46 i 47

Suryn nie potrafił stawiać czoła otwartym konfliktom, w zapalnych sytuacjach nie stawał do konfrontacji. Przyjaciele mówią, że w takich momentach miał przedziwną zdolność: po prostu wyparowywał. Zwinnie przesuwał się do innego wymiaru. Podobno w taki sam sposób znikał, by nie wiązać się z kobietami. Ale o kobietach później, teraz więcej o słabościach jego charakteru, czyli o ciemnej stronie Suryna.

– Pamiętam jedną sytuację, w której zachowanie Andrzeja nieprzyjemnie mnie zaskoczyło. Wtedy, gdy pracował ze mną jako asystent reżysera byliśmy służbowo na Mazurach. Andrzej bardzo chciał pojechać do Giżycka, żeby spotkać się z przyjacielem poetą Darskim. Giżycko nie było nam po drodze, ale on nalegał, więc znalazłem mocno naciągany powód, by tam jednak pojechać. W domu, w którym spotkał się z przyjacielem był jeszcze ojciec – spokojny staruszek, który siedział gdzieś w kącie. Andrzej wszedł do środka i od razu zwrócił się do przyjaciela, staruszka potraktował jak powietrze, bez żadnych grzeczności, bez dzień dobry, zepchnął go z pola uwagi. Kontrastowało to z nadmiarem afirmacji wobec kolegi. Ta na pozór mało istotna sytuacja utkwiła we mnie mocno i pozostawiła pewien niesmak – wspomina Andrzej Różycki.

– Dużo wspólnie podróżowaliśmy. Była powszechna bieda, ale każdy dokładał się tak jak mógł do biletów na pociąg i wspólnego jedzenia. Nie miało znaczenia czy ktoś dał pięć czy pięćdziesiąt złotych. Pewnego razu jechaliśmy do Łodzi, wszyscy byliśmy zmęczeni, spaliśmy w przedziale, ale ja mam bardzo czuły sen, coś mnie zaniepokoiło – mówi Marek Sobczak. Obudziłem się, spod przymkniętej powieki obserwuję, że Andrzej rozgląda się czy wszyscy śpią, a potem cichaczem podąża do Warsu podjadać sobie za te nasze składki. Wkurzyłem się na jego nielojalność, ale Wojtek zaczął mi tłumaczyć, że Andrzej jest w gorszej sytuacji niż my i jakoś musi sobie radzić. Zresztą z Wojtkiem i pieniędzmi nie było lepiej. Gdy powierzaliśmy pieniądze na wspólną podróż Wojtkowi, on zawsze je puścił. Zostało to wielokrotnie przetestowane, więc potem, dla wspólnego bezpieczeństwa, nasze materialne zasoby lokowaliśmy wyłącznie u mnie.

– Czasami Suryn lubił się pastwić nad słabszymi, wykorzystywać sytuację, w której wyczuł czyjś słaby punkt. Kiedyś w mojej pracowni w Suwałkach pojawił się młody chłopak z niedalekiej wsi. Andrzej wziął jedną ze sportowych szabli, która wisiała na ścianie i zaczął drażnić tego chłopaka. W pewnym momencie uznałem, że przesadza. Wziąłem więc drugą szablę i wyzwałem Andrzeja na pojedynek – opowiada Sobczak. On jako arystokrata, który deklarował, że uprawia sporty typu tenis, żeglarstwo, jazda konna, w walce ze mną od razu zrobił podstawowy błąd amatora. By obronić się przed pchnięciem, odruchowo podbił szablę i rozciął sobie policzek prawie pod oko. Bardzo się wtedy przeraził. Ta historia utkwiła mi w pamięci, bo – choć wszyscy lubiliśmy się bawić kosztem innych, zwykle działo się to na równych prawach, a w tym przypadku Andrzej zaatakował zdecydowanie słabszego chłopaka.

– Zauważyłam, że nie lubił ludzi prostych, a raczej przyziemnych, takich którzy nie potrafią rozmawiać o niczym innym tylko o tak zwanym zwykłym życiu – zarabianiu, karierze, dorabianiu się. Nie interesowały go takie rozmowy, irytowały go – wspomina Małgorzata Konarzewska. Drażniły go nawet takie życiowe sytuacje, w których musiał, na przykład w pociągu, znosić sąsiedztwo robotników wyciągających z toreb kanapki z jajkiem czy kiełbasą. Fizycznie cierpiał w takich momentach i tracił energię. Dotykał go brak estetyki i przyziemność ludzkiej kondycji. Też w sytuacjach towarzyskich, gdy biesiadowaliśmy razem przy stole z niechęcią patrzył na osoby zanadto jego zdaniem zainteresowane jedzeniem. Uważał za wstrętne opychanie się. Patrzył na takie zachowania z pewną wyższością. On chciał był uduchowiony nawet w jedzeniu.

Pewnie wiele jeszcze było podobnych historii. Nikt przecież nie jest kryształowy. Nie wiadomo też czy akurat te przechowane w pamięci przyjaciół przykłady odcisnęły się jakoś w Surynie, czy w ogóle je odnotował i czy czuł, że na tym polu ma sobie coś do zarzucenia. Wiadomo natomiast, że pracę nad swoim charakterem Andrzej traktował bardzo poważnie. Czyść swój diament nieustannie – uparcie pisał w notatkach. Chciał być doskonały, a ostatnie lata jego życia, to ciągła walka z ego, walka, która stała się też jednym z głównych motywów jego poezji. Nie przesłaniaj sobą świata – pisał.

Poprzednia  Następna