Strona 114 i 115

Pamięci Brunona z Kwerfurtu
Słońce chybotało się nad jeziorem
świat rozbierał się na naszych oczach
piliśmy wódkę – Wojtek, Agnieszka i ja
na wzgórzu za miastem pod krzyżem św. Brunona
fenomeny pęczniały, słowa nazywały
gesty znaczyły. Ów dzielny Brunon
zginą właśnie tu, bo zachował się
nieprzystojnie, obraził tubylców,
więc naszpikowali go włóczniami
uwalniając gorliwą duszę
a ciało pod nami
spłynęło wodami do jeziora
kilka kropel wódki na kamień
śmiech Wojtka, para łabędzi płynie i płynie
Agnieszka zaciąga się dymem aż do stóp
i coś mówi
ja już nad ziemią widzę o wiele za dużo
Heraklit, Brunon, Chrystus
i dziesięć tysięcy istnień śpiewa pieśń
wielkiego uwolnienia
jaki ja – taki świat
tańczą elementy
sfery przygrywają
wędkarz macha ku nam
ręką, za chwilę brzegiem jeziora
przejedzie pociąg. Zapytałem Oczywistość -
co mam zrobić? Usłyszałem wilgę i szept
            - Puść to czego nie ma
spłoszony owal
dzień w trwodze dosłowny
budził się sposobem fenickiego kochanka
podparty
na wezgłowiu kamienia
i tak w senne usta
łapiesz
spłoszony owal

Poprzednia  Następna