– Zastanawiam się jak pamiętają go kobiety z którymi bywał. Te związki prawdopodobnie były świetne na początku, ale później, gdy dziewczyny usiłowały go podporządkować i przerobić na własną modłę – wszystkie przecież prędzej czy później tak robią – mogło być gorzej. To się bowiem z Surynem nie udawało. Był nieprzerabialny, nie wytrzymałby sterowania. Idź do pracy, zrób zakupy, zajmij się czymś pożytecznym – to nie dla niego. Dlatego łatwo wchodził w relacje z kobietami i równie szybko z nich wychodził – mówi Marek Janiak. To oczywiście był rodzaj wygody, ale trzeba mieć odwagę, by myśleć tylko o swojej wygodzie. Andrzej miał tę genialną umiejętność, by znikać odpowiednio wcześnie. W napiętych sytuacjach po prostu przesuwał się w inną, równoległą rzeczywistość. Wyczuwał moment, w którym dla własnego dobra należy się zdematerializować. Przypuszczam, że kobiety pamiętają go dobrze, bo znikał, gdy jeszcze było pięknie.
Słapik wspomina początek lat osiemdziesiątych, kiedy Suryn był w związku z Marzanną Kielar. Być może to był jeden jedyny raz, kiedy był gotów się zaangażować i nie zamierzał znikać. Ten związek wśród przyjaciół Andrzeja urósł niemal do mitu, ale był tylko krótkim epizodem w życiu obojga. Dla Andrzeja miał na pewno dużo większe znaczenie, niż dla bardzo młodej wówczas Marzanny.
– Bardzo mnie zaskoczył, bo wcześniej relacji z kobietami nie przeżywał tak emocjonalnie. Obaj mieliśmy wtedy zajęte serca i byliśmy tym faktem podekscytowani. Pamiętam dzień kiedy nasze panie, nazywaliśmy je Bogdanki, pojechały razem do Warszawy zdawać na studia. Moja, przyszła wówczas, dziś już była żona, na lingwistykę stosowaną, a poetka na filozofię. Jechaliśmy z Andrzejem pociągiem, żeby się z nimi spotkać po egzaminie. Andrzej radosny fantazjował jak to będzie cudownie, gdy nasze Bogdanki pojawią się na peronie. Okazało się jednak, że dziewczyny nie przyszły. Mojej nie było, bo pomyliła godziny, a poetki – bo się rozmyśliła i miała już inne plany. Andrzej strasznie to przeżył.
To odrzucenie długo go gnębiło. Starał się nie pokazywać rozczarowania i tylko bezpośrednio zaangażowani w historię przyjaciele wiedzieli, że cierpiał. Kolejne związki nie wyglądały już na tak zjawiskowe uczucia, choć na wszelkie relacje z kobietami pozostawał do końca otwarty.
– Kobiety kochały Andrzeja. Myślę, że często miewał z nimi ekstatyczne spotkania. Nigdy jednak nie słyszałem, żeby się związał z jakąś i planował przyszłość dłuższą niż na trzy dni do przodu. Jestem pewien, że nie narobił żadnego bałaganu w stylu kocham cię, chcę mieć z tobą dzieci, a potem znikam. Nie, tak nie działał. Był bardzo obliczalny w tym, że był kompletnie nieobliczalny, więc kobiety od razu wiedziały, że nie ma tu szans na układne stadło, dzieci a potem alimenty. To był kompletny wariat, poeta, bardzo czuły, atrakcyjny, wspaniały, ale było jasne, że nie można oczekiwać od niego odpowiedzialności – mówi Wojciech Jacob Jankowski.
Pamiętam zabawną historię jak balowaliśmy większą grupą na Warmii. W gospodarstwie pojawiły się dwie małolaty. Zupełnie tu oszalały, puściły kontrolę, zrzucały kolejne fatałaszki i już prawie nagie były. Atmosfera wesoła więc nie wiem jak i kiedy obaj z Surynem znaleźliśmy się z pannami na strychu. Tam stała wielka dwudrzwiowa szafa i Andrzej znikł z jedną z tych dziewczyn w szafie. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i zobaczyłem Suryna, który zupełnie nie kontaktował, szedł nieprzytomny z rozanieloną miną, jak koleś po orgazmotronie z komedii Woody Allena – śmieje się Jacob.