Kochajmy się za darmo
Suryn robił wrażenie na kobietach. Był przystojny, inteligentny, dowcipny i czarujący, więc wzbudzał zainteresowanie. Sam jednak nie uwodził, raczej korzystał z okazji, a tych okazji miał wiele. Zwykł mówić: sekunda-okazja i jeśli wyczuwał przyzwolenie natychmiast był gotów do rezonansu.
Stanisław Pławski przyznaje, że poznał co najmniej kilkanaście dziewczyn, z którymi łączyły Suryna bardziej lub mniej zażyłe stosunki i dwie lub trzy, w których zdawał się być zakochany. Andrzej nie był jednak typem Casanovy, uważa jego przyjaciel. Nie uwodził, by kobietę posiąść. Bardziej chciał posiąść jej umysł, zgłębić jak myśli, jak czuje. Nigdy nie poświęcał uwagi paniom, które nie prezentowały pewnej klasy. Szukał takich, w których dostrzegał rodzaj tęsknoty za czymś głębszym, istotniejszym. Tego rodzaju kobiety potrafił wynajdywać w tłumie, fascynował się nimi. Oczywiście jeśli była okazja, by obcować nie tylko z ich intelektem, korzystał z niej, przyznaje Pławski, ale wciąż szukał swojej wielkiej miłości. Przez pewien czas na początku lat 80-tych mieszkał nawet z jedną dziewczyną przez kilka miesięcy, ale z jego związków nigdy nic trwałego nie wychodziło, były jak przesypujący się między palcami piasek.
W temacie kobiet był dyskretny. O swoich przygodach opowiadał tylko wybranym przyjaciołom, a w pewnych środowiskach nawet bliscy mu ludzie nie wiedzieli nic o jego związkach i widywali go wyłącznie w relacjach koleżeńskich. Wojciechowi Darskiemu opowiadał o dziewczynach, ale tylko dwa razy przyjechał z dziewczyną do Giżycka – za każdym razem z inną. Z powodu jednej była nawet wielka afera, bo poszukiwała jej rodzina…i milicja. Okazało się, że była małoletnia, uciekła z domu i spieniężyła rodzinne precjoza, by mieć na wakacje. Andrzej mówił o niej Auka. Ślad ich historii zapisany jest w wierszu, który dzieje się na wzgórzu św. Brunona w Giżycku. Darski pamięta też tancerkę z Wrocławia, Marię, którą Suryn poznał, gdy jeździł na warsztaty Laboratorium Grotowskiego i jeszcze dziewczynę, z którą pojawił się w Gołdapi. Wyglądała na spóźnioną hipiskę, cała w piórach i łachmanach, jak to śpiewał Coen – wspomina Darski. Opiekowała się Andrzejem, dbała by o właściwych porach pił zioła.
Suryn jednak rzadko pisał wiersze pod wpływem fascynacji kobietami. Ten, w którym jest Auka-Agnieszka też nie jest o niej, jest historią Brunona z Kwerfurtu, opisem chwili z przyjaciółmi, z którymi poeta siedzi na wzgórzu popijając wódkę i paląc papierosy. Tylko czasami dedykował wiersze kobietom, ale w tych utworach nie ma emocji, nie ma miłosnego żaru, tęsknoty, podziwu, są to raczej impresje, delikatnie kreślone obrazy, opisy sytuacji, refleksje. Tych wierszy jest niewiele. Można niemal powiedzieć, że związki z kobietami nie mają odbicia w jego poezji. Więcej wierszy dedykował przyjaciołom, mężczyznom, dużo więcej mówi w wierszach o poszukiwaniu właściwej drogi, o stawaniu się tym, kim się jest w najgłębszej istocie, o zdążaniu do światła. To było w jego poezji i życiu najważniejsze.
A kobiety? Kobiety zdarzały się po drodze, jak sekunda-okazja. Spotkania z nimi traktował jak dar, jak święto, jak równą wymianę. Brał co mu dawały, dawał co chciał a potem znikał, by dalej podążać własną ścieżką. Nic chciał się angażować, zdaje się, że uciekał od miłości. W wierszu, który ukazał się w tomiku „Posłaniec słowa”, pisał:
Miłość krąży jak wilk boi się mnie wymknę się bo za płotem słów jest łąka z drzewem mojego imienia