Wiersz ratunkowy

z samego środka szaleństwa

z oka obłędu

z imperium interesów bez końca

ryknął potężnie powstał i obudził mnie

bym przejrzał i zobaczył

szatańskie pułapki tak gęste

jak niegdysiejsze lasy

ekrany mnożyły jego zwycięstwo

oczy powielały niebyt i cierpienie

wybiegłem z miasta

biegłem i szedłem tak długo

aż trafiłem na czysty strumień

w cieniu olch, wierzb i jesionów

i tu zacząłem budować

państwo człowieka

Wszystkie wiersze